Grażyna Hanaf zaprasza na promocję powieści "Joachim Zemsta"

Grażyna Hanaf i krasnal
fot. istotne.pl Autorka powieści opowiada jakie atrakcje czekają na wszystkich, którzy przyjdą na promocję książki w czwartek, 3 grudnia, o 18:00 do Centrum Integracji Kulturalnej Orzeł przy ul. Chopina nr 17.
istotne.pl 0 grażyna hanaf, bok - mcc

Reklama

Zapraszam Was serdecznie, każdy kto mnie zna, wie jak dbam o moich gości i staram się, by zaproponować im ciekawe i pełne fajnych niespodzianek i wartościowych rzeczy spotkanie.

Grażyna Hanaf

Fragment powieści "Joachim", wydanej w 2013 roku

Mira wyrwała Joachima z zamyślenia.
– Następny zjazd to Bolesławiec – zakomunikowała mu radośnie. Joachim nie zauważył żadnej tablicy. Boże, tej dziury nawet nie oznakowali na autostradzie – pomyślał.
– Mieszkam z przyjaciółmi – kontynuowała Mira. – Z Dianą i Teodorem. Mam też dwuletnią córeczkę, Klementynkę. Ale to pewnie wiesz… Joachim tylko skinął głową. Wiedział, że mieszka sama z córką, że rozmowy na temat jej męża nie są wskazane i że wynajmuje jakieś pokoje, bo z samych tłumaczeń by nie wyżyła. Wiedział to wszystko i nic mu się nie
podobało.

Ostatnie kilometry przejechali nowiuteńkim odcinkiem autostrady. Znakomita
droga kolidowała nieco z wyobrażeniami Joachima na temat „końca świata” i „zadupia”. Zjechali na rondo. Pierwsza miejscowość, jaką minęli, nazywała się Łąka. Joachim uznał, że to ładna nazwa, ale nie zamierzał z nikim dzielić się tym spostrzeżeniem. Mira też milczała. Odezwała się dopiero przy wjeździe do miasta.
– Bolesławiec to miasto ceramiki – powiedziała. – Wiedziałeś o tym? Zaraz po prawej stronie będzie Ceramika Artystyczna, zobaczysz na billboardzie, jak wyglądają produkowane tu naczynia. Mają takie charakterystyczne granatowe stempelki. Na pewno je kiedyś widziałeś. Boże litościwy – pomyślał Joachim, nie wierząc w to, co słyszy – ta Mira to jakaś lokalna patriotka!!! Spojrzał jednak na duży plakat. Na błękitną misę w pawie oczka, pełną zielonych jabłek. Nie było to takie złe.
– Kiedyś moja znajoma zrobiła dla tej ceramiki piękne zdjęcie dłoni formujących surowe, gliniane naczynie. Było o wiele lepsze od tego… Toczyłeś kiedyś na kole garncarskim? – zaskoczyła Joachima pytaniem. Już chciał odpowiedzieć, że nie miał okazji toczyć czegokolwiek na kole garncarskim, kiedy jego oczom ukazał się obrazek jak z „Alicji w Krainie Czarów”. Dojeżdżali do ronda, na środku którego stała olbrzymich rozmiarów
ceramiczna zastawa. Dzbanek i filiżanki czekały na Szalonego Kapelusznika, Marcowego Zająca, Susła i uśmiechniętego Kota z Cheshire.
– Co to? – zapytał Mirę.
– Dekoracja w mieście ceramiki.
Kobieta spojrzała ciekawie na Joachima. Uśmiechnęła się na widok jego reakcji. Zdumienie dziecka pomieszane z zachwytem na widok parku rozrywki.
– Podoba ci się? – spytała.
– Geje są estetami – wyjaśnił chłodno, nie zamierzając dziś, ani w ogóle podczas tych wakacji okazywać entuzjazmu.
– Jeśli tak, czeka cię jeszcze jedna niespodzianka – powiedziała Mira. Joachim mimo swych siedemnastu lat ciągle był dzieckiem. Dlatego na słowo „niespodzianka” zareagował zdrowym zaciekawieniem i zaczął uważnie się rozglądać. Przejechali rondo z filiżankami i minęli stację benzynową. Jechali szeroką drogą, która teraz łagodnym łukiem skręcała w lewo. Kiedy wyjechali zza zakrętu, Joachim oniemiał. Przed nim stał monumentalny wiadukt z jasnego piaskowca. Potężny, złożony z kilkudziesięciometrowych kamiennych przęseł. Piękny jak rzymskie akwedukty. Wiadukt był mostem kolejowym przerzuconym przez rzekę.
I właśnie przejeżdżał po nim pociąg. Mira zatrzymała się na niewielkim parkingu. Bez słowa wyszła z samochodu. Joachim też wysiadł i stanął przy niej. Po drugiej stronie ulicy znajdował się skate’owski park z dwoma rampami. Kilku chłopaków jeździło po nich na rolkach. Za parkingiem rozciągał się zielony bulwar i rzeka. Mira wskazała na wagony pociągu.
– Możesz sobie z nich powróżyć – powiedziała do Joachima.
– Jak? – zapytał.
– Normalnie. Kiedy byłam małą dziewczynką, wyliczałam sobie na przejeżdżających wagonach: kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje, w mowie, w myśli, w sercu, na ślubnym kobiercu… To, co wypadło na ostatni wagon, było moją wróżbą. Oczywiście wcześniej myślałam o jakimś fajnym chłopaku, którego wróżba miała dotyczyć.
– Nie mam chłopaka – burknął Joachim, ale nadal wpatrywał się w wagony.
– Możesz sobie wywróżyć coś innego. Na przykład, czy to będą fajne wakacje, czy nie.
Joachim skoncentrował się na wagonach, szepcząc coś pod nosem. Kiedy pociąg zniknął im z oczu, bez słowa wsiadł do samochodu.
– I co ci wyszło? – zapytała Mira.
– Nic – odpowiedział, a z jego miny można było wywnioskować, że nie odezwie się więcej na ten temat.

Reklama