Do wypadku doszło w nocy z 12 na 13 grudnia 2014 r. przy rondzie na Zgorzeleckiej, w pobliżu stacji paliw. – Przechodziłem przez jezdnię przepisowo – opowiada „ii” Stanisław Baryluk. – Teraz pamiętam to jak przez mgłę. Wszystko zdarzyło się tak szybko.
Najpierw 30-letniego wtedy bolesławianina potrącił samochód osobowy. Pan Stanisław upadł na jezdnię. Następnie... przejechał po nim bus. – Miałem wtedy naprawdę pecha. Dobrze, że bus nie był zapakowany. Może dlatego żyję – dodaje poszkodowany.
Po wypadku trafił na OIOM. Miał miednicę złamaną w 8 miejscach, uraz kręgosłupa. Był w stanie krytycznym. Lekarze dawali mu 2 proc. szans na przeżycie. Odwiedził go już nawet ksiądz. – To było coś strasznego – wspomina mężczyzna.
Na tym oddziale spędził ponad 10 dni. Przeżył. Ze szpitala wyszedł jednak dopiero pod koniec lutego ub.r. Nadal ma problem z lewą ręką (niedowład). A akurat tak fatalnie się składa, że jest leworęczny. (To właśnie tą ręką narysował portrety, który przyozdabiają ściany jego domu).
Potem trafił na 3-tygodniową rehabilitację. Jeździł wtedy na wózku inwalidzkim. A gdy ta się skończyła, mógł już poruszać się o własnych siłach. – Jeśli chodzi o zdrowie, to jest na tyle dobrze, że jestem w stanie chodzić – opowiada. – Jestem upartym człowiekiem, jak się zaprę, to nieraz na siłę coś potrafię zrobić.
Tyle że nogi nadal dają znać o sobie. Ale najgorzej jest z ręką. Konieczna była kolejna operacja.
Potrącenie
Do tej pory nie wiadomo, kto kierował osobówką. Nie udało się tego ustalić za pomocą nagrań z monitoringu. (Do zdarzenia doszło po 4 w nocy; było ciemno, padał śnieg z deszczem). Sprawą zajęła się firma odszkodowawcza, potem kancelaria prawnicza. Bez rezultatu. Teraz bolesławianinowi nieodpłatnie pomaga prawnik Arkadiusz Krzemiński.
Co gorsza, sąd uznał, że wina leży po stronie poszkodowanego. – Nie miałem żadnego świadka – mówi z żalem mężczyzna. I dodaje: – Ja się z tym orzeczeniem absolutnie nie zgadzam. Bardzo mnie to boli, bo wychodzi na to, jakbym się specjalnie położył na drodze.
Warto dodać, że gdy trafił ponownie do szpitala (kolejna operacja ręki; przez stan zapalny stracił, jak mówi, kawałek mięśnia), w sąsiedniej sali – bardzo krótko – leżał mężczyzna, który powiedział poszkodowanemu, iż widział wspomniany wypadek. I że to nie była wina pana Stanisława. – W ferworze wydarzeń nie wziąłem jego danych. Szkoda, bo bardzo by mi pomógł – wspomina bolesławianin. Jeśli jednak ten mężczyzna czyta te słowa, prosimy o kontakt z redakcją.
Co dalej?
Teraz Stanisław Baryluk jest na zasiłku socjalnym. Z powodu niedowładu lewej ręki trudno jest mu podjąć pracę. Konieczna jest dalsza rehabilitacja, na którą bolesławianina nie stać (czeka na bezpłatne wizyty, ale terminy są odległe). – Ta ręka mi puchnie, jest zimna, jak gdyby krew do niej nie dochodziła – dodaje.
Możesz pomóc
Można przekazać 1% podatku na rzecz pana Stanisława, oto dane:
Stowarzyszenie Ziemia Bolesławiecka
KRS 0000163366
w rubryce cel szczegółowy należy wpisać „Stanisław Baryluk”.
Albo przelać pieniądze na konto Ziemi Bolesławieckiej (82 1240 1473 1111 0010 0175 6262), w tytule przelewu wpisując „Stanisław Baryluk”.