– Poniedziałkowe strzelanie przebiegło zgodnie z wcześniej przyjętymi założeniami. Było na pięć – ocenia dowódca plutonu, porucznik Michał Parzewski. Aby można było przeprowadzić trening kierowania ogniem, Grupa Wsparcia Ogniowego (GWO) przy pomocy Zgrupowania Bojowego „A” zabezpieczyła teren.
Z armatohaubicy DANA (152 mm) wystrzelono pięć pocisków. W bazie Ghazni, gdzie stacjonują m.in. bolesławieccy artylerzyści, słychać było ogromy huk. W powietrze wzbiły się tumany kurzu. Jak jednak podkreśla starszy chorąży Jerzy Szymków, kierowca i mechanik działa, samo wystrzelenie pocisków jest tylko jednym z etapów treningu. – Załoga po strzelaniu obligatoryjnie musi wykonać przegląd techniczny działa. Zawsze sprawdza się, czy nie ma wycieków bądź usterek. Usunąć trzeba łuski. Wyczyścić lufę – tłumaczy żołnierz. – Działo musi być w jak najszybszym czasie gotowe do ponownego strzelania.
– Trening kierowania ogniem artyleryjskim i na misji, i w kraju wygląda trochę inaczej. Duże znaczenie ma chociażby kwestia ukształtowania terenu – zaznacza Jerzy Szymków. – Tutaj niejednokrotnie strzelamy nad zabudowaniami. Trzeba odpowiednio zgrać i ludzi, i sprzęt.
W ćwiczeniach wzięli udział: dowódca działa, młodszy chorąży Jarosław Frąk, Jerzy Szymków, młodszy chorąży Artur Kompiński (celowniczy) i dwóch amunicyjnych: sierżant Cezary Płóciennik i starszy sierżant Mirosław Ćwik.
W Afganistanie z armatohaubicy strzelali po raz pierwszy. – Taki trening to okazja do wypracowania modelu działania, jeszcze lepszego zgrania się. A poza tym pierwsze strzelanie na każdej ze zmian jest swoistym sprawdzianem technicznym sprzętu, który przecież cały czas musi być gotowy do użycia. O jego obsługę jestem spokojny, zajmują się nim prawdziwi profesjonaliści. Musimy być natomiast pewni, że sprzęt nas nie zawiedzie – dodaje Michał Parzewski.
Grupę Wsparcia Ogniowego VI zmiany Polskich Sił Zadaniowych tworzą: żołnierze 23 Śląskiej Brygady Artylerii z Bolesławca i Dywizjonu Artylerii z Jarosławia, a także przeciwlotnicy z Rzeszowa. Dowódcą GWO jest major Mariusz Pyżyk.
(informacja Bogumiła Piekut/ii)