O nagłośnienie sprawy poprosił nasz Czytelnik. W ubiegłym tygodniu wyszedł z Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu. Zirytowało go to, że zmarli przez dwie godziny leżą w jednej sali wraz z żywymi pacjentami. – Ciało musi przeleżeć dwie godziny, dopiero później jest zabierane – opowiada mężczyzna. – To trochę nie fair, zwłaszcza wobec chorych, którzy są przykuci do łóżek i nie mogą wyjść z sali.
Maciej Jakimek, ordynator oddziału neurologicznego i dyrektor ds. medycznych, tłumaczy, że jest to normalna procedura stosowana w placówkach służby zdrowia. – Przepisy są jednoznaczne. Przez pierwsze dwie godziny pacjent nie może być zabrany do kostnicy. Musi leżeć w warunkach umożliwiających obserwację – wyjaśnia portalowi IstotneInformacje.pl dyrektor. Dopiero potem szpital powiadania zakład pogrzebowy.
Według Jakimka, wprowadzenie tych procedur miało związek z błędami lekarzy. – Bywa, że akcja serca u człowieka zwalnia do takiego poziomu, iż ktoś nieuważny mógłby stwierdzić zgon – mówi. – W poprzednich stuleciach tego typu pomyłki musiały zdarzać się często. Dowodzą tego badania archeologiczne.
Dyrektor przyznaje, że obowiązujący przepis jest dziś nieco archaiczny. – Obecnie mamy możliwość stwierdzenia ponad wszelką wątpliwość, czy pacjent żyje, czy nie. Wystarczy chociażby wykonać EKG – tłumaczy Jakimek.
Jak jednak podkreśla, zmarłym w szpitalu wojewódzkim zawsze okazuje się należny szacunek. – Łóżko nieboszczyka odgradza się parawanami ze wszystkich stron, a zwłoki zawija się w prześcieradło – mówi. – Rozumiem, że leżenie w jednej sali ze zmarłym może być dla pacjentów traumatyczne. Ale my ze swojej strony staramy się wykonywać te procedury w możliwie jak najbardziej delikatny sposób – dodaje.
(informacja ii)