Urzędnik poradził zostawić psa w lesie

Pies leżacy na chodniku
fot. ancahe89 (sxc.hu) Mężczyzna znalazł psa w okolicy wsi Dobra, chciał zagubionemu zwierzęciu pomóc i zostawić je w schronisku. Odpowiedzialna za bezpańskie psy urzędniczka poradziła porzucić psa tam, gdzie się błąkał.
istotne.pl 0 zwierzęta, schronisko

Reklama

Okazuje się, że o wiele łatwiej jest się niechcianego psa pozbyć, niż mu pomóc. Mężczyzna znalazł w lesie w pobliżu Dobrej zadbanego setera szkockiego i chciał oddać go do schroniska. Nie wiedział, jakie są procedury, więc udał się do urzędu gminy przy ulicy Teatralnej (zadaniem każdej gminy, wynikającym z ustawy o ochronie zwierząt, jest zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie).

W sekretariacie skierowano go do Wydziału Ochrony Środowiska, który zajmuje się bezpańskimi zwierzętami. Mężczyzna wyjaśnił, że chce, aby urzędnicy zaopiekowali się psem i znaleźli mu jakieś schronienie. – Pracująca w tym pokoju urzędniczka powiedziała mi, żebym wrócił do lasu i najlepiej zostawił tam tego znalezionego psa – opowiadał zbulwersowany postawą urzędniczki mężczyzna. – Podniosło mi się ciśnienie i nawet nie zapamiętałem jej nazwiska.

Odprawiony z kwitkiem i źle potraktowany mężczyzna poszedł z psem do straży miejskiej. Ale tam okazało się, że bezdomny pies, znaleziony na wsi, nie należy do miasta i nie można go przekazać miejskiej przechowalni na Kościuszki. – Zgodę na przechowanie psa musi wydać urzędnik – tłumaczył dyżurny strażnik miejski, który starał się pomóc mężczyźnie i który dzwonił do urzędników z Gminy Wiejskiej, by zajęli się problemem. – Niestety nikt do mnie nie oddzwonił, choć obiecali, że ktoś sprawą się zajmie – dodał strażnik.

Mężczyzna zabrał psa do domu, bo nie wyobrażał sobie, że porzuci zwierzę, które nie opuszczało go już na krok. Sprawa rozwiązała się szczęśliwie nazajutrz. Okazało się, że seter jedynie się zgubił. Jego właściciel pozostawił go z opiekunem, któremu pies uciekł. Problem jednak pozostał i dotyczy w ogóle bezpańskich psów z gmin wiejskich. Co zrobić w przyszłości ze znalezionym poza terenem miasta bezpańskim psem i czy urzędnicy mogą radzić obywatelom, by bezdomne zwierzęta porzucali tam, gdzie je znaleźli?

Zadzwoniliśmy do urzędu na Teatralnej. Telefon odebrała urzędniczka Irena Greszczyszyn, inspektorka ds. rolnictwa i działalności gospodarczej. Nie była skłonna wiele wyjaśnić, ale poinformowała, że sprawa znalezionego setera jest załatwiona pozytywnie, bo odnalazł się właściciel psa. Na pytanie, dlaczego tak potraktowano wczoraj mężczyznę, który psa znalazł, powiedziała wymijająco: – Skąd mamy wiedzieć, że ten pies naprawdę został znaleziony w Dobrej, a nie w Bolesławcu, Tomaszowie czy gdziekolwiek indziej?

Jeszcze bardziej enigmatycznej odpowiedzi udzieliła na pytanie, co robić w przyszłości z bezpańskim psem, znalezionym na terenie gminy wiejskiej Bolesławca. – Nie będę tu opowiadać cały dzień, jakie mamy procedury – powiedziała Irena Greszczyszyn. – To jest nasza sprawa, zobowiązuje nas do tego ustawa. Więcej informacji nie udzielę.

Urzędniczka, w trakcie niezbyt grzecznej rozmowy, zasugerowała poważny problem gminy: brak schroniska. Z niechęci, z jaką o sprawie mówiła, można wywnioskować, że nie ma żadnych narzędzi w postaci przepisów lub sprawdzonych procedur, by kompetentnie zająć się problemem bezdomnych zwierząt na wsiach należących do gminy.

Mało przychylny sposób, w jaki urzędniczka rozmawiała o sprawie, może budzić podejrzenie, że zrzucenie przez urzędników na obywateli problemu bezpańskich psów i kotów jest jedynym narzędziem (a może i niepisanym prawem), z którego urzędnicy w gminie korzystają.

(informacja: Grażyna Hanaf)

Reklama