Miasto zaniedbuje bezdomne zwierzęta

Piesek
fot. M.Z. W naszym mieście nadal nie wdrożono programu przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Nie ma też schroniska. – Gminy, które uznają, że stać je na wyłapywanie zwierząt, ale nie stać już na skuteczną opiekę nad nimi, muszą popaść w konflikt z prawem – pisze szef TOZ-u w Dłużynie Górnej Mieczysław Kula.
istotne.pl 0 urząd miasta, zwierzęta, spz, sesja rm

Reklama

W październiku ub.r. pisaliśmy, że Rada Miasta odrzuciła projekt uchwały w sprawie przyjęcia programu przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Tylko dwie radne głosowały za. Członkowie Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom chcieli, aby magistrat wdrożył program, w ramach którego wykonywano by m.in. zabiegi sterylizacji i kastracji oraz kompleksowe szczepienia wolno żyjących psów i kotów. Rada nie zaakceptowała go. – Jest tyle potrzeb ludzkich. 280 tys. zł dla psów i kotów. Taka kwota, mimo że osobiście lubię zwierzęta, nie powinna w ogóle wchodzić w rachubę – mówił wówczas Eugeniusz Kowalski, rajca PiS. – Państwo radni przed głosowaniem przeczytali szacunkowe koszty wprowadzenia programu, z których wynikało, że całość pochłonie 280 tys. zł. Jest to kwota maksymalnie zawyżona i wprowadzająca radnych w błąd – komentowała Anna Ryżewska, szefowa SPZ.

fot. M.Z.

W marcu br. informowaliśmy, że Stowarzyszenie Pomocy Zwierzętom złożyło do Rady Miasta pismo o ponowne poddanie pod obrady projektu uchwały w sprawie przyjęcia programu przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Janina Piestrak-Babijczuk, przewodnicząca Rady, nie ujęła tego punktu w porządku obrad sesji. Dokument trafił do Komisji Infrastruktury, Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa, której szefem jest Hubert Prabucki z Ziemi Bolesławieckiej. – Dlaczego akurat do tej komisji? – zastanawiała się wówczas Anna Ryżewska. – Chcieliśmy, aby każdy radny zapoznał się z tym pismem.

W piśmie czytamy: „Uważamy, że Radni Miasta Bolesławiec jak najszybciej powinni ponownie przyjrzeć się Uchwale w sprawie przyjęcia Programu zapobiegania bezdomności zwierząt, lecz tym razem w oparciu o rzetelnie zbilansowany koszt jej wprowadzenia. W stosunku rocznym zamyka się on w kwocie 80 tysięcy złotych na:

  • sterylizację bezdomnych kotów i psów (50 tysięcy złotych)
  • leczenie bezdomnych zwierząt (30 tysięcy złotych)”.

– Wnikliwie przeanalizowaliśmy projekt uchwały. Swoje poprawki nanieśli m.in. bolesławieccy lekarze weterynarii. Ale jeśli program nadal zawiera jakieś błędy, można je przecież poprawić – podkreślała w rozmowie z serwisem IstotneInformacje.pl prezes SPZ. – Władze miasta lekceważą przepisy ustawy o ochronie zwierząt. W kwestii opieki nad bezdomnymi zwierzętami gmina przez ten rok nie zrobiła nic. Mam wrażenie, że robimy wszystko za nich. To jest podejście władz miasta do pracy społecznej.

fot. M.Z.

Co dalej?

Troje radnych (Ewa Ołenicz-Bernacka, Irena DulBogusław Nowak) chce, aby sprawa ponownie trafiła pod obrady Rady Miasta. – Wszyscy podchodzą do tej kwestii dość emocjonalnie. W ten sposób nigdy nie dojdziemy do porozumienia – mówi Ewa Ołenicz-Bernacka. – Mamy i moralne, i społeczne zobowiązania wobec zwierząt. Ich bezdomność bije w nas. To, że martwimy się o bezdomne zwierzęta, nie znaczy przecież, że nie obchodzą nas bezdomni ludzie. Zestawianie tych dwóch kwestii jest absurdem, nadużyciem i próbą odłożenia sprawy na później. Człowiek żyje w ekosystemie, a zwierzęta są ważnym jego elementem.

fot. M.Z.

Podobnego zdania jest Hubert Zimmermann, uczeń Gimnazjum Samorządowego nr 2 w Bolesławcu. – Według mnie, te dwie sprawy można pogodzić – mówi. – Tyle że niektórych w ogóle to nie obchodzi. Dzieci powinny wychowywać się ze zwierzętami. Ktoś, kto od małego opiekuje się zwierzakami, uczy się je kochać i nie da im zrobić krzywdy.

W GS nr 2 działa koło pomocy zwierzętom. Jesienią ubiegłego roku uczniowie placówki zorganizowali zbiórkę na rzecz schroniska w Dłużynie Górnej (powiat zgorzelecki). – Udało nam się uzbierać 300 zł – opowiada Hubert. – Takie akcje są potrzebne. Zbliżała się ciężka zima, a w tym schronisku przebywa ok. 200 psów. Serce się kraje, jak się zobaczy te wszystkie zwierzaki. Akcja będzie kontynuowana co roku – zapowiada.

fot. M.Z.

W sprawie projektu uchwały skontaktowaliśmy się z Mieczysławem Kulą, szefem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Dłużynie Górnej i kierownikiem tamtejszego schroniska, a także autorem projektu programu przeciwdziałania bezdomności zwierząt, na podstawie którego tworzony jest tego typu program dla Gminy Zgorzelec. W mailu do nas prezes TOZ-u napisał (skróty i podkreślenia pochodzą od redakcji):

W uchwale [tej, która ma ponownie trafić pod obrady Rady Miasta – przyp. red.] zasygnalizowano, że sprawy bezdomności zwierząt, ich wyłapywanie i opieka nad nimi są rozwiązane treścią innej uchwały. I najpierw chciałbym odnieść się do tego.

Fundamentalnym zadaniem gminy, wynikającym z ustawy o ochronie zwierząt, jest zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie [...]. Przepis ten jest martwy tam, gdzie gmina nie może korzystać z dobrodziejstw schroniska dla zwierząt. Wówczas każde podejmowane działania są pozorne i, delikatnie mówiąc, na pograniczu prawa. I to dotyczy miasta Bolesławiec.

Niestety, żaden przepis prawny nie obliguje gmin do tworzenia międzygminnych schronisk czy też do posiadania podpisanej umowy z istniejącym schroniskiem na wyłapywanie i interwencyjne zbieranie zwierząt bezpańskich. Dlatego wiele gmin idzie na łatwiznę, naruszając przy tym prawo, i podpisuje umowy z podmiotem uprawnionym do wyłapywania bezpańskich zwierząt, który to często nie ma umowy ze schroniskiem na przyjmowanie od niego odłowionych zwierząt. Tak więc swoje działania [samorządy] ograniczają do zwykłego wykorzystania hycla, który wyłapuje zwierzęta i czyni z nimi coś, co nie obciąża budżetów gmin. Znam przypadki, w których jedna z firm wyłapywała psy w Bolesławcu i „umieszczała” je w azylu/schronisku w Białogardzie. Schronisko to miało złą renomę. Nikt nie sprawdził, czy zwierzęta trafiły tam naprawdę. Miasto wyszło z założenia, że już go to nic nie obchodzi. Problemu i psa się „pozbyto”. To mylne myślenie, samo wyłapanie i umieszczenie w schronisku nie zmienia w niczym faktu, że to nadal jest zwierzę bezdomne, podlegające opiece gminy. A jak w takiej sytuacji może odebrać psa właściciel, któremu pupil się zagubił, skoro do miejsca przechowania psa są setki kilometrów? [...]

Gminy, które uznają, że stać je na wyłapywanie zwierząt, ale nie stać już na skuteczną opiekę nad nimi, muszą popaść w konflikt z prawem. Jeżeli gmina nie ma „swojego” schroniska lub podpisanej umowy ze schroniskiem, które to mogłyby podjąć się kompleksowej opieki nad zwierzętami, wówczas może sięgnąć po różne formy współpracy z mieszkańcami. Np. zlecać opiekę indywidualnym osobom, dotować i wspierać minischroniska miłośników zwierząt lub w inny sposób organizować opiekę rozproszoną. Jeśli podstawą rozliczeń nie będzie fakt rozpoczęcia opieki – jak w przypadku wyłapywania, lecz jej dokończenia, np. przez doprowadzenie do adopcji zwierzęcia, wtedy łączny koszt opieki nad bezdomnymi zwierzętami może okazać się niższy, a rozwiązywanie problemu bezdomnych zwierząt skuteczniejsze. Wymaga to jednak pewnej inicjatywy ze strony gmin. [...]

Na dłuższą metę najwłaściwszym rozwiązaniem problemu bezdomności jest tworzenie schronisk międzygminnych. [...] Schronisko międzygminne umożliwia nawet małym gminom legalne i humanitarne rozwiązywanie problemu po kosztach proporcjonalnych do ich potrzeb. Takim właśnie schroniskiem kieruję już jedenasty rok. [...]

Jestem całym sercem za powszechną sterylizacją zwierząt domowych, które nie zostały dopuszczone do rozrodu. [...] Jeżeli chodzi o koty wolno żyjące, to tak – winny być przeznaczane na to każdego roku określone środki. Jak to robią inni i nasza organizacja – mogę podpowiedzieć (za własne środki wysterylizowaliśmy około 250 kotek oraz 18 samic psów). Natomiast psy – to sprawa indywidualna właścicieli. Należy tylko wprowadzić mechanizmy zachęcające ich do poddawania swoich pupilów sterylizacji. Chociażby poprzez wykorzystanie takiego instrumentu, jakim jest podatek od psa.

Inną formą zapobiegania bezdomności jest tzw. chipowanie, ale o tym w projekcie nie było mowy. A szkoda. Akcja ta winna być stała, nie okazjonalna. Nie wiem, jak jest w Bolesławcu, ale w wielu gminach akcja chipowania nie idzie w parze z egzekwowaniem tego obowiązku, przez co nie ma żadnego wpływu na zmniejszenie bezdomności. [...]

fot. M.Z.
fot. M.Z.

– To opinia kogoś, kto prowadzi schronisko i postrzega problem tylko pod tym kątem. Moim zdaniem, dość wąskim. Nie można wszystkich działań podporządkowywać temu, że zwierzę ma trafić do schroniska – komentuje Anna Ryżewska. – W bardzo wielu gminach sterylizacja funkcjonuje samodzielnie i zdaje egzamin.

Zdaniem Ryżewskiej, w Bolesławcu należy przede wszystkim położyć nacisk na sterylizację bezdomnych zwierząt. – Na naszych działkach żyje określona populacja kotów. Karmiona, leczona, odrobaczana za prywatne pieniądze, choć tak naprawdę jest to zadanie miasta – podkreśla szefowa organizacji. SPZ nawiązało kontakty z zarządami trzech bolesławieckich Rodzinnych Ogródków Działkowych. – Część kosztów sterylizacji wzięliśmy na siebie, część wyasygnowali działkowcy. Nawiązała się współpraca i są już efekty – dodaje Anna Ryżewska.

fot. M.Z.

– Pan Kula pisze, że gmina mogłaby „zlecać opiekę indywidualnym osobom, dotować i wspierać minischroniska miłośników zwierząt lub w inny sposób organizować opiekę rozproszoną”. W jaki? Nasza gmina od lat nie ma na to pomysłu. I najgorsze, że nie chce się zmierzyć z tym problemem – mówi prezes SPZ. – Powtarzam po raz kolejny: to nie jest tak, że my chcemy czegoś dla siebie. My tylko upominamy się o to, aby prawo było realizowane w praktyce.

fot. M.Z.

Mijają kolejne miesiące, a w Bolesławcu nie ma ani schroniska, ani programu przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Kiedy ten stan rzeczy ulegnie zmianie – póki co nie wiadomo. Do sprawy wrócimy.

(informacja ii; zdjęcia zostały wykonane w schronisku w Dłużynie Górnej)

Reklama