– Dziś w Bolesławcu największym problemem jest kwestia dworca autobusowego – mówi prezydent Piotr Roman. – Doszło do nienormalnej sytuacji: młodzież stoi w błocie na placu między ulicami Łokietka i Zgorzelecką, a 50 metrów dalej znajduje się dworzec z wiatami, stanowiskami, tyle że pusty, bo prywatni przewoźnicy nie mają prawa tam wjechać. Ten dworzec jest własnością starostwa i to właśnie ono powinno zadbać o to, aby ludzie w normalnych warunkach mogli przemieszczać się po terenie powiatu bolesławieckiego. Młodzież mówi, że plac między Łokietka a Zgorzelecką to Sajgon, ale ja sądzę, że w Wietnamie są dużo lepsze wiaty niż tam.
– Przewoźnicy prywatni nie będą mogli wjechać na teren dworca, dopóki nie podpiszą z nami umowy – tłumaczy Stanisław Cempura, prezes bolesławieckiego PKS-u. I dodaje, że dwukrotnie proponował im określone stawki za zatrzymywanie się na dworcu autobusowym (te drugie były trochę niższe). – Nie zgodzili się – zaznacza. Co więcej, w czerwcu br. spółka wysłała do magistratu pismo z propozycją współpracy. Efekt? Odbyło się jedno spotkanie z urzędniczkami, ale żadne wiążące decyzje nie zapadły.
Jak podkreśla Cempura, przystanek na placu przy Zgorzeleckiej nie spełnia warunków sanitarnych. – My nasz dworzec regularnie remontujemy. Są tu kasy, poczekalnia, toaleta, ludzie nie muszą marznąć – mówi. – Tyle że utrzymanie takiego stanu rzeczy kosztuje. A PKS nie jest instytucją charytatywną.
Co zrobić, aby pasażerowie nie stali w błocie na Zgorzeleckiej? – Zasięgnąłem w tej sprawie opinii prezesa Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji. W marcu br. zmieniła się ustawa o transporcie publicznym. Wyznaczanie przystanków na terenie miasta leży w gestii samorządów – stwierdza prezes PKS. – Jeśli panu prezydentowi zależy na uporządkowaniu sytuacji na Zgorzeleckiej, może wyznaczyć nasz dworzec jako przystanek dla innych przewoźników, oczywiście po wcześniejszych negocjacjach warunków. Podkreślam: pan prezydent ma możliwość negocjacji cen. Piłeczka jest po stronie miasta.
Aktualizacja 2011-11-17 10:30
– Właścicielem dworca jest bolesławiecki PKS, nie Powiat – podkreślił podczas konferencji prasowej, która odbyła się 16 listopada w Starostwie Powiatowym, Stanisław Cempura. – Prezydent w tym samym dniu [chodzi o 26 października, kiedy to miało miejsce posiedzenie Rady Miasta Bolesławiec, w trakcie którego padły słowa Piotra Romana o dworcu autobusowym – przyp. red.] podnosi nam podatki od nieruchomości i od środków transportowych, a jednocześnie chce, aby prywatnych przewoźników wpuszczać za darmo.
Cempura tłumaczył, że najniższą stawką, jaką zaproponował prywatnym przewoźnikom, była kwota 3,50 zł za każdy wjazd. – To cena, która pokryłaby m.in. koszty naprawy nawierzchni czy amortyzacji budynku dworca – zaznaczył szef PKS-u. – My płacimy 5 zł za wjazd na dworce innych PKS-ów. Jeśli wjeżdżamy do Poznania, płacimy 12 zł, a jeśli do Wrocławia – 15 zł. Bolesławieccy pasażerowie stoją teraz w błocie, ale mogą stać w dobrych warunkach, tyle że te warunki kosztują.
(informacja: ii)