Fałszerze antyków z Bolesławca

skarabeusz
fot. istotne.pl W mieście ceramiki nie zawsze produkowano naczynia w stempelki. Prawdopodobnie kwitł tu intratny i nielegalny handel falsyfikatami staroegipskich amuletów-skarabeuszy.
istotne.pl 0 ceramika

Reklama

Możliwe, że dla miłośników miasta i osób interesujących się wnikliwie jego historią nie jest to niespodzianka. Ale przeciętny mieszkaniec nie wie, że ceramicy z Bolesławca mogli zajmować się w XIX w. produkcją figurek Ozyrysów, Izyd lub amuletów-skarabeuszy, którymi potem handlowano na czarnym rynku, jako starożytnymi antykami.

Wzmianka o fałszywych „antykach” z Bolesławca na Śląsku pojawiła się w książce „Bogowie, groby, uczeni” niemieckiego dziennikarza i krytyka C. W. Cerama(wydana w 1949 r.). Autor przytacza historię, jaka spotkała kolekcjonera i znawcę sztuki Juliusza Meier-Graefe’a (1867 – 1935).

Mężczyzna podróżował z przewodnikiem po Egipcie, kiedy natknął się „przypadkowo” na figurkę. Odnalazł ją płytko zakopaną w piasku. Przeprowadził własne śledztwo, które zaprowadziło go do sklepiku pewnego handlarza. Sprzedawca antyków zaprezentował mu kolekcję identycznych figurek. Miał ją schowaną w szafie. Jak powiedział, wszystkie pochodziły z Bolesławca na Śląsku, choć on kupował je od pośrednika z Kairu.

Cała historia jest ciekawostką, znaną doskonale Annie Bober-Tubaj, historykowi sztuki i dyrektorce Muzeum Ceramiki w Bolesławcu. – Przeprowadziliśmy swego czasu takie małe, historyczne śledztwo, ale w żadnym z oficjalnych opracowań naukowych, ani też w katalogach wyrobów firm bolesławieckich nie ma wzmianek o tego typu produktach – mówi dyrektorka Muzeum. – Wydaje się to oczywiste, wszak była to produkcja w tzw. „szarej strefie”.

Zabytki Egiptu odkrył dla Europy Napoleon Bonaparte. Na swoja wyprawę wojskową nad Nil (1798 – 1801) zabrał grupę 187 naukowców. Badacze opisali Egipt w dwunastotomowym dziele, które w publikowane było od 1809 do 1822 r. W Europie zapanowała moda na Egipt. Pojawiło się wielu kolekcjonerów sztuki, którzy chętni byli kupić każdy antyk z tego kraju. Zwłaszcza , że ich rynkowa wartość była wysoka.

Wywożenie wykopalisk z Egiptu bywało czasami zwykłym rabunkiem. Wprowadzono ścisłą kontrolę celną. Celnicy sprawdzali kufry turystów, czy nie wywożą z Egiptu zakazanych pamiątek. Z tego też powodu turysta nie był skłonny chwalić się, czy też pokazywać większej ilości osób zakupionej na czarnym rynku (a czasami i samodzielnie odnalezionej w piasku) statuetki sprzed tysiącleci. Ukrywał dobrze „antyk” przed celnikami i dopiero w domu mógł odkryć fałszerstwo. Jeśli podróbki było doskonale wykonane, sprzedawał je na aukcji do muzeum lub galerii. Możliwe, że był tak samo nieświadomy, że to falsyfikat, jak nowy właściciel. Nie wiadomo więc, ile tego typu „bolesławieckiej ceramiki” jest wciąż w uznanych, światowych kolekcjach egipskich dzieł sztuki. Okazuje się, że powiedzonko „Nie święci garnki lepią” jest bardzo aktualne w mieście ceramiki.

Materiał powstał dzięki pomocy Anny Bober-Tubaj, dyrektorki Muzeum Ceramiki. O fałszywych antykach produkowanych w Bolesławcu napisał do naszej redakcji Jakub Kamocki, który chce wydać swoją powieść historyczno-sensacyjną o tym procederze. Autor napisał do nas, szukając kontaktu z wydawcą „Głosu Bolesławca” (gazety wychodzącej w latach 1992-97 – zarchiwizowanej na stronie Istotne.pl, dzięki pomocy Towarzystwa Miłośników Bolesławca i Muzeum Ceramiki).

(informacja: Grażyna Hanaf)

Reklama