Zakończyła się 14 edycja Castle Party

Kobieta z przekłutymi plecami
fot. istotne.pl 14 edycja Castle Party zakończyła się ogromnym sukcesem. Organizowany m.in. przez bolesławian festiwal zgromadził bodaj największą publiczność w swojej historii.
istotne.pl 0 festiwal, koncert, party, rakowski, bolków, castle party

Reklama

Około trzech tysięcy fanów mrocznej muzyki bawiło się na festiwalu w Bolkowie. Nie dopisała, niestety, pogoda (padało zarówno w sobotę, jak i przez całą niedzielę). Ale – na szczęście – dopisała publiczność. Festiwal zgromadził największą liczbę widzów w całej swojej historii. Trudno się zresztą dziwić. Podziałała magia artystów, których w tym roku zaproszono, co też potwierdza renomę, jaką Castle Party zdobyło sobie przez lata.

Wokalistka AngelspitWokalistka Angelspitfot. Gerard Augustyn
Wokalista AngelspitWokalista Angelspitfot. Gerard Augustyn

Wiele osób przyjechało tutaj specjalnie po to, by zobaczyć IAMX, nowy, synth-popowy zespół Chrisa Cornera, jednego z założycieli brytyjskiej grupy Sneaker Pimps. Inni czekali przede wszystkim na koncert największej gwiazdy festiwalu – legendarnej kanadyjskiej formacji Front Line Assembly, w której udziela się Bill Leeb, dawniej członek kultowego w pewnych kręgach Skinny Puppy. Wielu wreszcie najbardziej zelektryzował fakt, że w Polsce – po raz pierwszy od ośmiu lat – wystąpi Mortiis.

De Coy, wokalistka Fading ColoursDe Coy, wokalistka Fading Coloursfot. Gerard Augustyn

Castle Party to nie tylko świetna muzyka. Publiczność festiwalu wyróżnia się także ubiorem. Podczas imprezy ulicami niewielkiego Bolkowa przechadzają się korowody gotów w strojach rodem z powieści gotyckich czy horrorów. Dominuje czerń, ale nie znaczy to bynajmniej, że jest to kolor jedynie słuszny i obowiązujący. Powłóczyste suknie, płaszcze, peleryny, skóry – wszystko to składa się na swoisty, wampiryczny klimat tego festiwalu. Na zamku zresztą można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie... w trumnie.

TrumnaTrumnafot. Gerard Augustyn

Jak już pisaliśmy, z biegiem lat kolejne edycje festiwalu dryfowały coraz bardziej w kierunku muzyki elektronicznej. Nie inaczej było w tym roku. Zespoły stricte gitarowe można byłoby policzyć na palcach jednej ręki. Co nie znaczy, że zespoły te przyjmowano chłodniej. Absolutnie kapitalny był show chociażby zespołu Miguel And The Living Dead. Warszawiacy z Miguela, w porównaniu do reszty artystów występujących na Castle Party, grają bardzo tradycyjne. Ich twórczość nawiązuje do tak wielkich zespołów punkowych czy deathrockowych, jak: UK Decay, 45 Grave, The Damned czy Misfits.

Grupa dała rewelacyjny koncert, który zresztą został świetnie przyjęty przez publiczność. Miguel to na scenie wulkan energii. Na koniec warszawiacy zaprezentowali "Siekiera medley" – dwa utwory legendarnego polskiego zespołu połączone w jedną całość. Bardzo dobrze przyjęty został także występ Anglików z NFD, grupy, która prezentuje gotyk bliski dokonaniom klasyków z Fields Of The Nephilim.

NFD podczas koncertuNFD podczas koncertufot. Gerard Augustyn
DJ w klubie HacjendaDJ w klubie Hacjendafot. Gerard Augustyn

Castle Party ewoluuje. Organizatorzy wymyślają coraz to nowe atrakcje. W piątek, 27 lipca, odbył się performance Francuzów ze studia artystycznego Exiting Body Piercing. Pracownicy studia organizują pokazy z elementami sztuki zdobienia ciała: tatuażem, piercingiem i skaryfikacją. Podczas pokazu młody Francuz został powieszony na hakach wbitych w skórę pleców. Dyndał tak w powietrzu dobrych kilkanaście minut. Następnie podobnego wyczynu dokonała kobieta. Wiele osób, nie mogąc na to patrzeć, opuszczało zamek. Performance'owi pracowników Exiting Body Piercing towarzyszyła muzyka elektroniczna – skądinąd wszechobecna na Castle Party. Festiwalowa publiczność mogła w Bolkowie posłuchać setów DJ-ów z całego świata.

Członek francuskiej grupy Exiting Body PiercingCzłonek francuskiej grupy Exiting Body Piercingfot. Gerard Augustyn
Exiting Body PiercingExiting Body Piercingfot. Gerard Augustyn
Gitarzysta DioramyGitarzysta Dioramyfot. Gerard Augustyn

Nie zawiodły gwiazdy. W sobotę świetnie zaprezentowali się Niemcy z Dioramy. Bardzo dobry koncert zagrali również ich rodacy z Diary Of Dreams, jednego z największych zespołów współczesnej sceny gotyckiej. Ich "The Curse" zabrzmiało, jak zwykle, majestatycznie. Bardzo dobrze odebrano także występy kapel electro-industrialnych: Belgów z Suicide Commando i głównej gwiazdy festiwalu – kanadyjskiego FLA.

Gitarzysta Diary Of DreamsGitarzysta Diary Of Dreamsfot. Gerard Augustyn
Wokalista Diary Of DreamsWokalista Diary Of Dreamsfot. Gerard Augustyn

Najwspanialszym koncertem festiwalu w opinii wielu (w tym również niżej podpisanego) był koncert Mortiisa. Muzyka byłego basisty Emperor zmieniała się przez lata. Dawniej Norweg parał się dark ambientem. Teraz jego zespołowi zdecydowanie bliżej do rocka industrialnego. Mortiis w Bolkowie zaprezentował głównie utwory z dwóch ostatnich swoich płyt, "The Smell Of Rain" i "The Grudge", oraz kilka nowości. Genialne na żywo wypadły zwłaszcza "Parasite God" i "Smell The Witch". Sam Mortiis zaś udowodnił, że jest świetnym frontmanem.

MortiisMortiisfot. Gerard Augustyn

W rozmowie z serwisem Boleslawiec.org Krzysztof Rakowski, jeden z organizatorów Castle Party, zapowiadał "trzy dni świetnej zabawy". Nie mylił się.

(informacja GA)

Reklama