Czym się bawił tato z mamą w dzieciństwie?

Dyskusja dla wiadomości: Czym się bawił tato z mamą w dzieciństwie?.


  • wujekdobrrarada (evggep), 2011-05-27 18:07 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Sentymentalna podróż w czasie... Pamiętam tą czerwoną koparkę z korbką z boku, miałem taką... Może nie było lepiej, na pewno było biedniej, ale człowiek jakoś bardziej szanował to co ma i sprawiało mu to wielką radość...2011-05-27, 18:12Zabiorę swoje dzieci na tą wystawę.

  • P (AtPGJd), 2011-05-27 18:22 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Demokracja tak bardzo wykrzyczana przez walese i wiekszosc z was przyniosla gowna w postaci przemocy, narkotykow, zboczen i innych podobnych fanaberii. Tamte czasy juz nie wroca wszyscy mielismy podobne zabawki i mielismy po rowno nie bylo markowych ciuchow i obnoszenia sie Wszyscy mieli kanapki do szkoly i jablko. Teraz baton batona chipsami pogania Na komunie zegarek to byl luksus choc ja do komunii nie pzystapilem i ciesze sie z tego nikt na mnie nie patrzyl za to krzywo. Rodzice mieli jedna prace od 7 do 15 potem czas dla dzieci. Teraz wyscig szczurow nie pozwala na spokojny odpoczynek Zapierdzielamy niekiedy na kilku etatach Pracujemy po 11 godzin wracamy i kladziemy sie a przy nas dziecko z zabawka i grymas jego twarzy patrzacego na nas kiedy dogorywamy po klotni z kierownikiem lub szefem. Albo patrzy na nasze zalzawione oczy bo klient w markecie znowu uzywal wulagryzmow. Pluliscie kiedys teraz plujcie sobie w twwarz.

  • lukaszz (AkNz0q), 2011-05-27 18:54 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Do kiedy wystawa? :D.

  • wujekdobrrarada (evggep), 2011-05-27 19:14 Cytuj Zgłoś nadużycie

    P, to co piszesz jest straszne, a najstraszniejsze w tym jest to, że masz rację!2011-05-27, 19:16Wczoraj jak wyjechałem do pracy o 6 rano tak wróciłem o 22... Szefa co prawda nie mam, ale jeśli człowiek chce zapewnić swojej rodzinie jako taki byt jest zmuszony to takiego wysciugu paradoksalnie kosztem tejże rodziny...

  • noowa ;) (AE7gQx), 2011-05-27 20:42 Cytuj Zgłoś nadużycie

    W jakich to godzinach? :D.

  • A.Blecić (A7qVVm), 2011-05-27 21:43 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Niestety, zabawek ze sklepu nie miałam :( Tylko lalkę kupioną od Ruskich, ale siedziała w suknicy na pierzynie, na babci łóżku. Nie wolno było jej dotykać. Ale mieliśmy zabawki swojej roboty: łuki z gałęzi, pióropusze z piór ogona od koguta (oraz z ogonów kur, które po zabiciu na niedzielę, zbieraliśmy do pióropuszy), pistolety i karabiny maszynowe z drewnianych kijaków i sznurków od wiązania snopków, czołg z lufą (wózek z pudłem kartonowym, lufa to gruby kijak brzozowy), granaty (nadgniłe pomidory i inne zgniłe owoce lub warzywa), Autentyczne poniemieckie części broni, znalezione w lasach. Nawet mieliśmy prawdziwą czaszkę ludzką z Niemca, co był zakopany w lesie za cmentarzem, czaszka była prawie w całości i namalowaliśmy na niej SS farbą olejną, to była nasza, indiańska, czaszka noszona na specjalnym kołku. Dziwne, że rodzice na to nie reagowali. Bawiliśmy się w wojnę lub, indian, Byli sami chłopacy i tylko dwie dziewczynki (ja i koleżanka). To był inny świat. Dziś wydaje się nierealny, jak sen.2011-05-27, 21:50A czym bawili się moi rodzice - Mama mówiła, że bawiła się rzucając kamykami, lub tocząc koła patykiem. Ojciec mieszkał we wsi Grabasnica, i bawili się chodząc po lasach, górach. Jak to chłopaki, najbardziej lubieli robić to, czego nie wolno: kradli sąsiadowi arbuzy (a mieli własne), podglądali sąsiadki, rzucali do celu nożem itp. Niestety wybuchła wojna i rodzice nie mieli czasu, by się bawić :(.

  • roztargniona (AtPGPT), 2011-05-28 01:06 Cytuj Zgłoś nadużycie

    No najlepiej się bawiło własnoręcznie zrobionymi zabawkami. Kto by pomyślał wtedy o kupnie zabawek? Były strasznie drogie i ciężko było je dostać. Ale to rozwijało wyobraźnie i kreatywność, nie to co dzisiaj wszystko podane na tacy.

  • A.Blecić (A7qVVm), 2011-05-28 07:45 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Pani, roztargniona, ma w pełni rację - fakt, że nie było zabawek ze sklepu, był zbawienny dla dzieci, ponieważ rozwijało to ich wyobraznię, kreatywność, umiejętności techniczne itp. Dzieci już jako dorosłe osoby, mogą teraz te nabyte zdolności wykorzystywać, na wielu innych płaszczyznach.

  • roko28, 2011-05-28 12:51 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Najlepsze były gdy w kapsle w piaskownicy, gra w wykopywanego, gra w chowanego, a zabawki to mało ich było albo drewniane albo zrobione samemu :).

  • Gala (AE7g6D), 2011-05-28 21:02 Cytuj Zgłoś nadużycie

    A ja bawiłam się nie tylko lalką ubraną w "prawdziwą odzież i buciki" ale miała jeszcze włosy! Poza tym uwielbiałam bawić się kolejką PIKO, produkcji DDR, za każdym razem była rozbudowywana o jeden wagonik albo inną lokomotywką. Miałam też rowerek, bardzo ładny. Wózek dla lalek. Wiele gier planszowych, piękne, drewniane klocki i pistolet na korki i kapiszony. Poza tym lubiłam strzelać z procy, procę robił dla mnie brat. Nie odczuwałam braku zabawek i nie odczuwały tego moje koleżanki i koledzy z budynku, a mieszkało tam 10 rodzin. Dzieci w budynku było 21.

  • Myszka Miki (euInLt), 2011-05-29 05:08 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Jeżeli chodzi o zabawki to w moim dziecięcym wieku bawiłem się ołowianymi żołnierzykami. Toczyliśmy z kolegą Krzysztofem N. Prawdziwe, strategiczne wojny. Ołowiane były szkodliwe dla zdrowia (trzeba było po każdej takiej wojnie myć ręce) więc wyparły je plastikowe, kolorowe. Karabin też miałem z drewna, taki elegancko wystrugany. Wspomnę jeszcze o rowerku na czterech kółkach z okrągłą kierownicą, który sprawiał mi prawdziwą radochę i moim kolegą. Na pierwszą komunię świętą dostałem gitarę i takową zabawką bawię się do dziś. Zapomniałem jeszcze o aparacie fotograficznym, który w miarę czasu zamieniam na coraz lepszy, godny naszych czasów.

  • A.Blecić (AE4dwV), 2011-05-29 15:43 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Myszko, a bawiliście się w okręty? My robiliśmy okręty z papieru i puszczaliśmy na wodzie, prowadząc wojny morskie. Okręty były podpalane w trakcie walk. Razu jednego zrobiłam swoje statki z kartek książki, Biblii. Bo te kartki były najlepiej odporne na wchłanianie wody i okręty długo pływały. Dziadek wtedy mało mnie nie zabił batem od koni, krzyczał, że jestem antychryst i wcieleniem diabła, a babcia kazała mi się na klęczkach modlić pod obrazem, co był nad jej łóżkiem, co to niby cudowny, bo z Częstochowy ;)
    Ale jakoś chyba tego diabła ze mnie nie wygonili, bo co rusz robiłam jakieś antychrystyczne akcje :) Przykładem była lalka ze szmatek, o imieniu Jezusek, co miała swą królewnę (też ze szmatek). Jezusek to był ten święty, co go kiedyś ukrzyżowano, ale u mnie nadal żył i miał żonę-królewnę, mieli nawet dzieci :) Babcia i dziadek zapewne co dnia modlili się za moją duszę :) Dziwne, że to wytrzymali :).

  • Myszka Miki (euIWux), 2011-05-29 16:36 Cytuj Zgłoś nadużycie

    W okręty się nie bawiłem bo nie było w pobliżu wody. Za to strzelało się z puszek po kawie "MARAGO" Do środka pakowało się karbid, popluło się, przykładało zapaloną zapałkę do dziurki zrobionej w dnie puszki i huk był gotowy.

  • wujek dobra rada (AN0Gex), 2011-05-30 16:24 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Rodzice bawili się tak jak bawili i stąd jest :D.

Reklama