Pierwszy dzień w przedszkolu

Dyskusja dla wiadomości: Pierwszy dzień w przedszkolu.


  • Szafir (AtPGVW), 2009-09-03 10:18 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Na moim dziecku żaden pomysł, żeby nie płakał nie sprawdził się. Tylko raz nie zapłakał, bo nie zdążył.

  • S (AN0sQL), 2009-09-03 10:24 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Zakneblowałaś go :) Wiem, że wiele mam i wiele maluszków przechodzi w tym czasie trudny czas. Warto sobie poczytać, co ma do powiedzenia ktoś, kto przechodzi takie rzeczy regularnie co rok - doświadczony nauczyciel w przedszkolu :).

  • Ania (Akm1ux), 2009-09-03 10:27 Cytuj Zgłoś nadużycie

    . Czy ktos wie moze czy są miejsca w żlobku.

  • Agnieszka Węgrzyn(Blecić) (AkNebL), 2009-09-03 13:20 Cytuj Zgłoś nadużycie

    My mieliśmy trochę inny problem, córka gdy miała 3 latka poszła do przedszkola. Pierwszego dnia gdy ją zaprowadziliśmy, nie pozwoliła nam nawet 5 minut zostać i popatrzeć czy jej będzie przyjemnie z dziećmi. Wygoniła nas na siłę z sali, wypychając rękoma i mówiąc byśmy szybko po nią nie przyszli, bo ona ma tu dużo koleżanek i kolegów, i zabawki, i będzie się bawić. To nam łzy pojawiły się w oczach, że córka nas wygania od siebie :)
    Ola jest bardzo samodzielna od czasu gdy zaczęła chodzić, bo niestety musiała się nauczyć wypełniać sporo obowiązków i domowych prac. To podobnie jak my rodzice, bo wychowaliśmy się w wioskach. Ma tez dwu braci starszych o 8 i 15 lat, więc taka chłopaczara. Córka dużo pomaga od początku innym dzieciom, w ubieraniu się itp. będzie kiedyś dobrą matką i żoną. Kiedyś mieliśmy sobie za złe, że musimy dzieci od prawie urodzenia traktować jak dorosłych, ale teraz to doceniamy, bo niczego nie musimy robić za nich. Nas też tak traktowano i wyszło nam na dobre, czuliśmy się silniejsi i lepsi. Teraz widzimy to, w naszych dzieciach. Czasami lepiej być wymagającym i nawet bezlitosnym dla dzieci, bo to daje im siłę i odporność, a także wysoką samoocenę. Jako dziecko miałam rodzicom za złe, że mnie gonili siłą w pole, do ogrodu, do zwierzyny, do kuchni, do lasu na jagody i grzyby itd. Czułam się jak koń siłą zaprzęgnięty do pługa. A wakacji nienawidziłam. Jako 6 latka musiałam sierpem kosić trawę i chwasty, rąbać drewno na opał, zarzynać i oprawiać oraz gotować kurę. Żeby nic nie robić chowałam się do budy naszego psa i nikt nie wiedział gdzie jestem... albo uciekaliśmy z koleżanką do lasu, i szukałyśmy różne poniemieckie klamoty w okopach i bunkrach. Tak więc, radzę wszystkim rodzicom, nie rozpieszczać dzieci, a nie będzie z nimi kłopotów. Dzieci to najwartościowsze skarby, ale jeśli są dobrze oszlifowane.

  • Rozmowa kontrolowana (AN0R4s), 2009-09-03 13:46 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Nieczęsto jak wiecie tak leci Aby Rozmowa kontrolowana Popierała Agnieszkę Blecić. Lecz dla dobra tych dzieci. Wywody Węgrzyn Agnieszki. Możemy rodzicom polecić.

  • Przerażona (Avs8UN), 2009-09-07 07:51 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Blecić Król Herod przy Tobie, to miła niania. Wspólczuję, traumatycznego dzieciństwa. Bezlitosna dla dziecka to sobie bądź, ale własnego. Ja swoje będę kochać.

  • Akolada (A7b5Ea), 2009-09-07 08:14 Cytuj Zgłoś nadużycie

    To się nazywa wychowanie przez pracę (jedna z bardziej wartościowych teorii pedagogicznych). Dzisiejsze "mamusie" tak pokrętnie kochają swoje dziecie, że nie pozwalają im nigdy dorosnąć. Nie pozwalają również by proces wychowawczy w równym stopniu obejmował czynną rolę ojca. Skutkiem są ludzie o rozchwianej osobowości - kobiety nie śą 100% kobietami, mężczyźni nie są 100% mężczyznami lecz wypadkową tych dwóch płci. Powstaje jakaś dziwaczna hybryda osobowościowa, skupiona wyłącznie na sobie i dążąca do zaspokojenia wyłącznie swoich potrzeb bez oglądania się na innych ludzi.

  • Mama (AE7hwR), 2009-09-07 08:33 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Wystarczy zabawek po dziecku nie sprzatać drodzy rodzice :).

  • Olo, 2009-09-07 08:40 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Agnieszko ja też uważam że kiedyś dyscyplina miała duży wpływ na ukształtowanie młodocianego . Jeśli dziecko wymusza na rodzicach wszystko ;płaczem , krzykiem , histeriami to najpierw trzeba się zając rodzicami. ZASADYi jeszcze raz ZASADY . Muszą byc w domu wprowadzone przy kształtowaniu dziecka . Jeśli dziecko nie widzi wyraźnie ramek w których sie ma zmieścić , a czego mu nie wolno przekraczać , to efekt wiadomy . Dzieci są w centrum uwagi , ale nie w centrum dowodzenia (chyba że dzieci maja dzieci , a babcie nie po kolei w głowach :-)

  • Agnieszka Węgrzyn(Blecić) (ANG6Gz), 2009-09-07 12:53 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Dokładnie tak jak Olo mówi, dzieje się w rodzinach. Rozpieszczanie dziecka jest jak robienie z niego kaleki, bez rąk i nóg na całe życie. Jeśli rodzice dziecko kochają, to nie rozpieszczają go. Jeśli są samolubni i dziecko mają głęboko w d... e, to dla własnej rozkoszy będa temu dziecku wszystko dawać i na wszystko pozwalać, bo wtedy czują się wspaniałymi rodzicami, czerpią z tego przyjemność. Dawanie daje poczucie wartości, podnosi samoocenę, wycisza własne lęki i pragnienia, ale kosztem drugiego człowieka (własnego dziecka). Osobiście nie jestem żadnym Herodem, jak mówi Pani, Przerażona, Jestem zwykłą kobietą-matką i dzieciństwo przypadło mi na inne czasy, we wsi, przy rodzicach i dziadkach ciężko pracujących w polu. Gdybyśmy nie pracowali, to poumieralibyśmy z głodu.

  • Olo, 2009-09-07 16:44 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Eh Agnieszko . Dzisiaj juz mało kto wie jak smakują kartofle kraszone słoniną w polu . Ale jestem też pełen podziwu dla maluchów dzisiaj " Jak długo można wytrzymać na batonach ! ha, ha . Ja pamiętam jak jeszcze w wieku przedszkolnym ,obierałem marchewkę zębami w polu ( aż piasek strzelał na mleczakach ha, ha ) i dalej do zabawy w pomaganie przy pracy. Wielką żeliwną froterę sie pociągało na sznurku i był czołg jak ta lala . Ale to juz daleko . teraz dzieci po psychologach ciągają bo sobie nie radzą. A to nie którzy rodzice powinni chodzic na wizyty zamiast dzieci.

  • Agnieszka Wegrzyn(Blecić) (ANG6Gz), 2009-09-07 18:08 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Co do kartofli, to najlepsze były ze zsiadłym mlekiem... albo zupa kartoflanka (kartofle z cebulą). A jeszcze lepsze kartofle pieczone w ognisku, w popiele. Aż mi ślinka cieknie. Teraz dzieci mają straszne życie. Jedzenie niezdrowe i paskudne w smaku, rodzice zapatrzeni w samych siebie, dzieci samotne na kolanach u matki... bo matka patrzy w TV. A jak dzieci goni się do różnych prac, to one czują się potrzebne i ważne, nie są osamotnione. Olo piszesz, o zabawach w czołg i żołnierzy. Mój brat z kolegami robili czołg ze starego wózka i kosza plecionego z wikliny(na kartofle). Kosz wiązali na wózku, mnie wsadzali do środka(bo byłam mała i chuda), dawali kawał grubego kołka z gałęzi i tym kijem telepałam i wrzeszczałam tra ta ta ta ta... ! Były tez walki o czołg, więc często lądowałam na piachu. Czasami byłam psem o imieniu Szarik. To jak bawili się w 4 pancernych. Niestety miałam tylko jedną koleżankę, a reszta to chłopaki. Zawsze jedna z nas była w czołgu, a druga Szarikiem (na zmianę). Ach, to były piękne chwile...

  • Syso, 2009-09-09 16:23 Cytuj Zgłoś nadużycie

    Heh z tym psem to już Ci tak zostało... szczekasz nam tutaj na forum! Swoje dzieci pewnie zabierasz na kartofelki do kurnej. Dobra rada... cofnij się w czasie :).

Reklama