Prezydent Bolesławca, Piotr Roman wręczył nagrody i wyróżnienia w czwartkowy wieczór. Dla dobra tej imprezy i jej rangi należałoby wyciąć z jej nazwy wzmiankę o promowaniu. Wśród nagrodzonych są bowiem osoby, które może nie miały na celu promowania czegokolwiek, ale zrobiły w danym roku coś wartościowego. Jak Jadwiga Bobek (prezes Towarzystwa Przyjaciół Dzieci) i jej zespół, którym cały powiat zawdzięcza działanie magazynu żywności. Jak nauczyciele, pedagodzy i wychowawcy dbający o wysoki poziom nauczania dzieci, dokształcający się i szukający innowacyjnych, efektywnych metod edukacji. Albo młodzi ludzie biorący udział w międzynarodowych olimpiadach. Promocja to dla miasta niewielka, ale rzecz godna podkreślenia.
Podobnie w przypadku Azart-Sat i Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. Pierwsi beneficjenci dostali tę nagrodę chyba za zebranie 50 litrów krwi w grudniowej akcji „Oddaj krew z Azart-Sat”. Albo za to, że krwi prezydentowi nie napsuli w zeszłym roku, jak my.
Czy szpitalowi wojewódzkiemu nagroda się należy? Rzeczywiście nazwa Bolesławiec kojarzy się ludziom bardziej z nim niż z miastem ceramiki. I to w całym regionie! Ale w uzasadnieniu dowiadujemy się, że szpital został wyróżniony, bo pozyskiwał środki unijne i uruchomił fundusze, by poprawić swój wizerunek. A poprzez poprawę własnego wizerunku wpłynął przede wszystkim na pozytywny wizerunek całego miasta – uświadomiono nas w uzasadnieniu. Takiego uzasadnienia nikt podważyć nie zdoła.
Wyjątkową promocją było nagrodzenie eksperymentów firmy Nanolaboratorium Nantes. Nano to coś jeszcze mniej niż mikro, co dobrze odpowiada poziomowi naukowych dokonań laboratorium. Wyprodukowało ono bowiem w piwnicy „nanowodę” za pomocą zimnej plazmy, którą każdy może sobie sprawić, kupując na Allegro szklaną kulę z piorunami. „Nanowoda”, o której niewielu słyszało, nie zamarza ponoć nawet przy trzydziestostopniowym mrozie. Największą innowacją jest jednak nie sama woda, ale jej jedyne jak dotąd zastosowanie: do zarabiania pieniędzy na nanowodnistych kosmetykach.
Udało się też nagrodzić prezesa polsko-kanadyjskiej spółki, produkującej oprogramowanie nawigacyjne dla statków i łodzi. Możliwe, że ten morski GPS ma funkcję, która każdego marynarza – czy tego chce, czy nie – skieruje do Bolesławca… To by dopiero była promocja miasta. O tym nie ma jednak mowy w uzasadnieniu. Jest za to zapewnienie, że wystarczy kupić ten program, by widzieć inne łodzie na wodach „całego świata”. Aż dziw bierze, że wojsko jeszcze tej technologii nie zastrzegło.
W sumie najlepszym dowcipem jest nadanie gali tytułu „Nagrody prezydenta”. Dlaczego? Po pierwsze, nie tylko prezydent zgłasza kandydatów. Po drugie, nie on ich wybiera (w czasie gali zarzekał się, że nie wpływał na kapitułę). Po trzecie, z własnej kieszeni nie płaci za nagrody. Jest tylko piękną ozdobą sceny, jak ten kwiat, co go wręczał laureatom. Zaraz po tym, jak ucałowała ich Janina Piestrak-Babijczuk. Dla tych pocałunków warto było galę zobaczyć.
(informacja redakcja ii)